Chuck Norris mruga z ekranu, wiatr rozwiewa jego skórzany płaszcz, a zimne jak stal spojrzenie załatwia każdą pożyczkę pod słońcem. Kevin Spacey chce poćwiczyć, ale zamiast tego rozmawia z Arkadiuszem Jakubikiem o koncie, choć sam Spacey wolałby być już na korcie. Przynajmniej Piotr Adamczyk dobrze się bawi na urlopie nie przejmując się, że drinki, basen i słomkowy kapelusz opłacił „za pożyczone”.
W komunikacji sektora finansowego, podobnie jak w polskim filmie, brak akcji jest, nic się nie dzieje. Dzięki temu już wkrótce najlepsze kawały, zamiast przychodzi baba do lekarza będą rozpoczynać się od słów przychodzi celebryta do banku albo przychodzi celebryta do celebryty, a ten jest na koncie.
Dodatkowo, sektor finansowy obcina wydatki na reklamę, według analityków Equinox Polska w okresie 01-04.2014 wydał o 8% mniej niż w analogicznym okresie 2013. Telewizja nadal stanowi główny kanał reklamowy, koncentrując ponad 50% wydatków. Internet z niecałym 30.% udziałem obejmuje pozycję drugą, a ostatnie miejsce na podium przypada na radio, dzierżące 5% z kwoty prawie 500. milionów złotych netto, wydanej cennikowo przez banki w ciągu wspomnianych 4. miesięcy. Pozostałe pod stołem okruszki zgarniają outdoor, magazyny i prasa codzienna.
Spadek wydatków w ogólnym rozrachunku nie oznacza jednak, że każdy z banków wydał mniej. Niektóre marki wydatki utrzymały na zbliżonym poziomie, niektóre znacznie okroiły, ale są i takie, które w badanym okresie zwiększyły je o ponad 30 milionów złotych w stosunku do tego samego okresu roku 2013.
Finansówka w głównej mierze stawia na celebrytów i, o ile pojawiający się od kilkunastu lat w reklamie jednego banku Marek Kondrat może mieć sens, o tyle zmieniane co kilka- kilkanaście miesięcy i dość już przebrzmiałe zagraniczne gwiazdy stanowią dość dyskusyjny sposób na komunikację wartości instytucji bankowej. Zastanawiam się, kiedy komunikacja sektora finansowego osiągnie poziom tej z telekomów? Tam już najbardziej nawet ogarnięci reklamożercy nie są w stanie stwierdzić, w jakiej sieci był 2. reklamy temu ten celebryta, co to jest dzisiaj w innej sieci. O odszyfrowaniu powodów do zmiany sieci nie wspominając.
Tymczasem dzisiaj, gdy ilość produktów dostępnych na rynku jest znikoma, za to ilość marek lawinowo rośnie, sztampowe i powtarzalne sposoby promocji nie przynoszą skutków. Piszę i mówię o tym przy każdej nadarzającej się okazji i powtarzał będę nadal. Świetnie podsumował to kiedyś Seth Godin, przywołując analogię do pasących się nieopodal drogi krów. Ile razy, przejeżdżając obok stada muciek, zatrzymałeś samochód, by zrobić im zdjęcia czy opowiedzieć znajomym, co właśnie widzisz? Prawdopodobnie nigdy – krowy są pospolite, krowy są nudne, krowy możesz zobaczyć często, nie zwracasz więc na nie uwagi. Co innego, gdyby na poboczu stała fioletowa krowa. To pewnie przyciągnęłoby Twoją uwagę na tyle, byś podjął jakieś działanie. O ile fioletowe krowy nie stałyby się powszechnym widokiem.
Tak więc kluczem w obecnych czasach, czasach szumu informacyjnego, lawiny reklamowej i zanikania granic pomiędzy tym, co sponsorowane, a tym, co stanowi głos konsumentów, jest rozpoznawalność i odróżnianie się, osiągnięcie efektu WOW – metoda zgoła inna niż przesuwanie mniej lub bardziej znanych twarzy po ekranie telewizora.
Kilkanaście dni temu Bank of Queensland z Australii dokonał pierwszej odsłony całkowicie przeprojektowanej placówki. Zmiany czekają także pozostałe. Jak piszą przedstawiciele banku na firmowym blogu, nowy wystrój dotyczy budowania relacji z klientem i ulepszania wzajemnych stosunków. Twierdzą oni, że:
tworzymy doświadczenie, które nasi klienci pokochają, pracując z nami na swoich warunkach, kiedy chcą i jak chcą, pracując ramię w ramię razem, nigdy przez biurko albo barierkę.
I dodają jeszcze krótką listę rzeczy, jakich można oczekiwać po nowym wystroju wnętrz, między innymi obiecując:
zawsze obok siebie, w partnerstwie z klientami;
klient wybiera rodzaj interakcji;
samoobsługa jest możliwością, nie obowiązkiem;
subtelne momenty zaskoczenia, pozostawiające uśmiech;
elastyczną przestrzeń na wydarzenia klientów i społeczności;
Już samo przeczytanie tej wizji wywołuje ciepłe uczucie w sercu i uśmiech na twarzy. A teraz zapraszam na kilka zdjęć prezentujących przed i po.
- „Przed” i „po”.
- „Przed” i „po”.
- „Przed” i „po”.
- „Przed” i „po”.
[FinalTilesGallery id=’1′]
Zupełnie jak nie bank, prawda? Aż chciałoby się pójść i założyć konto.
Jak widać, nie tylko celebrytą bankowiec promuje i nie tylko celebrytą klient żyje. Mam nadzieję, że zamiast oglądać kolejnego podstarzałego desperado, mającego ze mną wspólnego tyle, co foka z Saharą, w niedalekiej przyszłości będę mógł utożsamić się ze zgoła odmiennym wizerunkiem banku. Banku, który stanie się moim bankiem.
A tymczasem zostaje lizanie lodów przez szybę i ponowne pooglądanie galerii. Tutaj albo na blogu BOQ.